ďťż

wyznaję dariuszanizm

Pranie dywanów, czyszczenie wykładzin, mycie okien, sprzątanie


Ratunku Johnny postanawia szukać w modlitwie, wzniósł błagalnie oczy ku niebu... Kiedy... Przelatujący kondor górski nasrał mu na twarz!

Royale John Burton
Johnny, u bitch!
Houston (TX), 1983 AD, fortepian, pan przedszkolanek

Dodam jeszcze, chociaż trudno w to uwierzyć, że ten jamnik lubi jeździć na rowerze, no i tutaj się wydłuża psa proboszcza grzechów lista - pies proboszcza: pedał, żyd, jeszcze cyklista.

Johnny z zawodu jest pojebany, ćwiczył się w tej sztuce latami i wciąż nie zakończył edukacji, pomimo uzyskania tytułu profesora doktora habilitowanego nauk o pojebaniu. Tańczy bezruchodans, stojąc pośrodku pustego pokoju, czyta Zmierzch po pijaku, biega w deszczu po ulicach w samych gaciach, zbiera kucyki pony, studiuje indeksy giełdowe w swoim smartfołnie na kiblu, chociaż - jak każdy normalny człowiek - nic z nich nie rozumie, ćpa witaminę C i najpewniej zginie potrącony przez inwalidzki skuter albo czołg. Mieszkając spokojnie w Chicago był przeciętnym dodatkiem do swojego brata-geniusza i w sumie mu to nie przeszkadzało. Do Paryża przybył, żeby mieć wszystko w dupie i przy okazji z pełnym zaangażowaniem oddawać się swojemu przeznaczeniu - pilnowaniu, żeby podopieczni przedszkola dla głuchych dzieci nie rozleźli się po terenie i nie zrobili sobie jakiejś większej krzywdy. Johnny kocha swoje dzieci i tu okazał się geniuszem, ha! Pani dyrektor - ciężki przypadek - przyjęła go na etat z pocałowaniem ręki, chociaż przez cały okres próbny zastanawiała się raczej, kiedy będą pierwsze ofiary w ludziach. Oj tam, Johnny'ego po prostu rozpierdala pozytywna energia i już, taka specyfika jednostki ludzkiej, zdarza się. A do tego jeszcze, w swoim mieszkaniu z ładnym widokiem (nie, nie na tę kupę złomu, do której jego kawalerka wystawia się dupą, ale na urokliwą uliczkę z dala od centrum) ma materac, kołdrę, poduszkę, czajnik elektryczny, kawę, herbatę, jeden kubek, jedną łyżeczkę i fortepian. Sąsiadom zapewnia wieczorno-nocne koncerty, w których sam sobie jest gwiazdą i publicznością, czyli tak jak najbardziej lubi. I nigdy w życiu Mariana nie przyzna się do tego, że natura wyposażyła go w głos wprawdzie predysponujący do śpiewania, ale nie do takiego, jakie by sobie wymarzył. Tak, Johnny nie zostanie gwiazdą rocka, a w następstwie alkoholikiem, narkomanem i seksoholikiem, bo posiada głos idealny do psalmów i wszelkich innych ordinarium missae, czy jak by się te pierdoły nie nazywały. W każdym bądź razie - wstydzi się tego bardzo i kastrackiego śpiewu sakralnego na środku ulicy nie odczynia. Johnny częściej udaje, że nie słucha, niż udaje, że słucha, częściej jest trzeźwy, niż pijany, częściej jest kochanym misiem, niż członkiem loży szyderców i częściej po prostu rozsyła w świat swój entuzjazm, niż ogląda filmy Jima Jarmuscha i płacze, że nic z nich nie rozumie. Kocha brata - najbardziej na odległość, wiecznie się spieszy, chociaż zawsze ma czas i nie jest dostatecznie głęboki, żeby być jak Forrest Gump, chociaż bardzo by chciał. No i IQ ma trzycyfrowe.

Jakie są korzyści z bycia wariatem? Takie że nie musisz w łóżku spać z bratem. dnia Czw 20:43, 27 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wypiekibeaty.keep.pl
  • Podobne
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Pranie dywanĂłw, czyszczenie wykładzin, mycie okien, sprzątanie